W ostatnich dwóch miesiącach zużyłam sporo końcówek, które zalegały na wannie i łazienkowych szafkach. Pierwszym szampon jest z Kallosa w wersji Keratin. Pisałam o nim tutaj [link] i dalej jestem takiego samego zdania. Polecam go osobą, które mają kręcone włosy i chcą podkreślić loki. Na pewno do niego wrócę. Kolejny szampon to Suchy Szampon z Avonu. Również o nim pisałam na blogu [link], ale niestety to jest totalny bubel. Jedyne co jest na plus to zapach, ale zauważyłam, że przy częstszym jego używaniu zaczęła swędzieć mnie skóra głowy.
Tutaj to dopiero zaszalałam, jak widać na zdjęciu ilość wykończonych masek i odżywek jest ogromna. Przede wszystkim zużyłam keratynową maskę z Kallosa. Bardzo podkreślała loki i sprawiała, że były sprężyste, ale mam wrażenie, że moje włosy szybciej się przetłuszczały. Nie wrócę do niej tylko dlatego, że wersja bananowa sprawdzała się dużo lepiej. Druga maska również jest z Kallosa tylko, ze w wersji Milk. To już trzecia wersja słynnych masek Kallosa i szczerze mówiąc na moich włosach sprawdza się tak samo rewelacyjnie jak ta bananowa wersja, o której pisałam tutaj[link]. Zapach mlecznej maski jest boski. Taki lekko waniliowy, ale zarazem jak by migdałowy. Często kiedy myłam włosy i nakładałam ta maskę to mój partner uwielbiał wąchać moje włosy, a ja sama chwytałam się na tym, że coś mi ładnie pachnie i szukałam co, a po chwili orientowałam się, że to moje włosy. Ja mam problematyczne włosy i mocno porowate, a do tego przetłuszczające się, a po nałożeniu tej maski porowatość jak by znikała. Są miękkie i przyjemne w dotyku. Polecam wypróbować, a ja na pewno do niej wrócę. Ostatnia maska to Avon Planet Spa Odżywka maska do włosów z maslem Shea. Powiem szczerze, że nie podbiła jakoś mojego serca. Ma piękny słodki zapach, ale na włosy po niej wydawały się tłuste i sklejone. Zużyłam i bardzo się cieszę, że już nie będę nią katować moje włosy.
Na koniec zostały 2 produkty, które nie są ani szamponami ani maskami czy odżywkami. Tutaj będą takie produkty dosłownie dodatkowe. Pierwszym z nich jest Marion Spray regenerujący włosy z octem z malin. Pisałam o nim tutaj [ link] i uważam, ze nie muszę nic więcej dodawać. Przez ten produkt moje włosy stały się słabe i musiałam je mocno ratować. Leci do kosza i już nie wróci. Ostatnim produktem jest Spray termoaktywny do stylizacji włosów z Avon. Ja bardzo rzadko używam suszarki czy prostownicy, ale kiedy nadchodzi taki moment to używam tego sprayu. Starczył mi na rok i nawet zastanawiałam się czy on się kiedykolwiek skończy. Świetnie chroni moje włosy, jest tani ( na promocji ok 7zl), a do tego zajmuje bardzo mało miejsca. Polecam wypróbować.
No i to tyle z moich zdenkowanych produktów do włosów. Dajcie znać w komentarzach czy podoba wam się takie rozdzielenie. Wiem, ze może być to dziwne jak w miesiącu pokaże się parę denek, ale dla mnie to jest łatwiejsze i szybsze, a dla was przyjemniejsze do czytania. Zapraszam do dodania mojego bloga do obserwowanych by być na bieżąco z moim blogiem. Buziaki...
Na urodziny dostałam prostownicę i stwierdziłam że muszę sobie kupić coś do zabezpieczenia włosów , niestety w Rossmannie nic nie znalazłam ,może kupie ten z Avonu.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś Kallosa keratynowego i byłam bardzo zadowolona z działania. :)
OdpowiedzUsuńPolecam maskę z Avonu seria Planet Spa: eukaliptus i drzewo cedrowe :)
OdpowiedzUsuń