Obserwatorzy

czwartek, 18 września 2014

Cienie jakie kryją się w moim stosie kosmetyków cz.1

Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć trochę o cieniach do powiek jakie znajdują się w moich zbiorach. Kolorówki te są różnych firm, ale jednak góruje tutaj Avon z racji, że moja mama była kiedyś konsultantką, a potem ja i po prostu nie chodziłam po sklepach tylko zamawiałam w katalogach. Oto moje kochane kolorowe cienie, które jak wiadomo nie sposób szybko zużyć :)

Może zacznijmy od tych największych :D czyli zestawu 36 cieni i 36 błyszczyków wraz z 6 pudrami, ale dzisiaj powiem tylko o cieniach. Kasetkę dostałam za 1zł w ramach programu dla konsultantek, ale też można było go zamówić za chyba 170zł w zeszłym roku w okolicach świąt. Zapewne w tym roku również będzie coś takiego.


Cienie jak widać są różnych odcieni i kolorów, ale ja jestem z tych co lubią mieszać kolory i prawie każdy już wylądował na moich powiekach. Niestety nie bardzo lubię te cienie. W moim przypadku bardzo się sypią i już po paru godzinach nie mam ich na oczach. Maluje się nimi czasem tylko jak mam takie male wyjście z domu i jak wracam zmywam makijaż. Bo raczej nie lubię chodzić po domu w makijażu jak wiem, że nie będę miała ani gości ani potrzeby ponownego wyjścia. Jak dla mnie nie są warte swojej ceny katalogowej. Myślałam, że za taką cenę będą lepsze.

Kolejnymi cieniami z Avon są poczwórne cienie w starej wersji czyli po 4 krązki, a teraz jest ich inny układ choć odcienie te same.  W swojej kolekcji mam Mocha latte ( beżowe i brązowe) i Pink sands ( te z róowymi cieniami). To akurat są cienie, które bardzo długo używam i jestem z nich zadowolona. Trzymają się na oczach ok 10 godzin spokojnie i można z nich zrobić naprawdę ładne zestawy na oczach. Nie sypią się i nie rolują nawet w upałach.


No i doszliśmy do cieni z którymi mam miłe wspomnienia. Jakiś czas temu wraz z siostrą wybrałyśmy się do Douglasa na malowanie przez specjalistki. Ponieważ zawsze marzyłam by zobaczyć na sobie jak wyglądają kosmetyki Lancome poprosiłam Panią, która mnie malowała, żeby właśnie zastosowała kosmetyki tej firmy. Zrobiła mi makijaż dzienny właśnie cieniami Lancome o nazwie Warm Harmony. Kiedy przyszłam do domu moja mama strasznie się zachwycała moim makijażem. No, ale zbliżały się moje imieniny i mama chciała mi zrobić niespodziankę. Od razu pojechała ze mną do Douglas i kupiła mi te cienie. Używam je z pełną namiętnością i kurcze nie jestem w stanie ich zużyć. Kończy się ich data ważności a zdjęcie pokazuje na jakim etapie jestem. Eh... chyba do końca roku będę chodziła w fioletowym makijażu hihi... Cienie są rewelacyjne. Fakt drogie, ale warte tej ceny. Cienie się nie sypią, są wydajne, a na oczach wyglądają nieziemsko. Kiedyś zrobię z nimi makijaż i wstawię na bloga by się wam pochwalić.



Dobra dziewczyny, co za dużo to nie zdrowo :P To tyle na dzisiaj a już niebawem pokaże wam kolejne cienie z mojej kolekcji.

Miałyście te cienie? Co o nich sądzicie?

4 komentarze:

  1. Też mam sporo cieni :) Tą ogromną paletę nie sposób szybko zużyć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kochana może cie zaskocze, ale wiem, że cienie z dużej paletki szybko pójdą. Używam ich od 2 miesięcy codziennie i sporo już jest do połowy wykorzystane

      Usuń
  2. nieźle prezentuje się ta ogromna paletka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś też miałam taką paletkę,ale przez długi czas.To samo z innymi pojedynczymi cieniami.Teraz mam plaetke firmy Mua i szybko mi schodzi :P

    OdpowiedzUsuń